Telefon

+48 603 871 746

Email

kontakt@szybkieczytanie.eu

Godziny otwarcia

Pon.-Piąt. 10:00-18:00

Uczę jak się uczyć i szybko czytać skutecznie i bez bólu

Dzieci i dorosłych od lat 7 do 107! 😃 Na żywo i online.

Jestem Agnieszka, specjalistka od szybkiego czytania i technik uczenia się, pisarka i dziennikarka.

Jeśli:

  • masz wymagającą umysłowo pracę,
  • uczysz się lub studiujesz,
  • piszesz doktorat i potrzebujesz wertować tysiące stron,
  • chcesz zdać maturę bez stresu, napisać pracę, przygotować prezentację czy dobrze zdać egzamin
  • albo chcesz szybko czytać komentarze w social mediach,

To jesteś w odpowiednim miejscu!

Jeśli czujesz, że Twoje dziecko mogłoby uczyć się szybciej lub ma problemy z czytaniem, ale nie wiesz, jak mu pomóc, to też jesteś we właściwym miejscu.

Dzięki unikalnej metodyce, którą zgłębiałąm u jej twórców Zdzisławy i Czesława Tubaj oraz niestandardowemu procesowi nauczania sprawiam, że Twój mózg zaczyna funkcjonować harmonijnie i skutecznie radzi sobie z przyswajaniem nawet dużych ilości informacji w krótkim czasie.

Przy okazji razem z Tobą odkrywaMY uśpione talenty i zdolności. Przeważnie po kursie czytamy od kilku do kilkunastu razy szybciej.

Kiedyś tak się zapędziliśmy z czytaniem, że mój uczeń pobił Rekord Guinnessa. A inny wystąpił w „The Brain - Genialny Umysł”.

Pomagam też pozbyć się szkolnego stresu i uczę sztuki koncentracji. 

Często klucz do sukcesu leży w MOTYWACJI. I -tak naprawdę – MOŻESZ, JEŚLI MYŚLISZ, ŻE MOŻESZ! I ja pokażę Tobie, że NAPRAWDĘ tak jest!

Już nie będziesz potrzebować godzinami przesiadywać nad biurkiem Twojego dziecka, czując, że życie Ci ucieka, a Twoja pociecha wcale nie ruszyła z miejsca…

Albo obiecywać wciąż sobie, że w końcu przeczytasz książkę od koleżanki, ale to niewykonalne, bo masz na to tylko kilka poranków, kiedy domownicy jeszcze śpią, czyli taki kwadrans na kawę.

Nauczę Cię i/lub Twoje dziecko jak szybko czytać i skutecznie się uczyć.

 

Jak się tu znalazłam

Pod koniec piątej klasy szkoły podstawowej na lekcji WF-u skacząc w dal, złamałam nogę. Nie wiedziałam wówczas, że ten wypadek tak bardzo zmieni moje życie i naukę. Złamanie wraz ze skręceniem unieruchomiło mnie w domu na sześć tygodni. Czas dłużył mi się wtedy niemiłosiernie i okres ten wytrzymywałam z trudem. Nie chodziłam do szkoły, gdyż gips sięgał od kostki, aż do połowy uda i był bardzo ciężki, więc poruszanie się w nim nie było możliwe. Lekcje przynosiły mi koleżanki, starając się wytłumaczyć wszystko, jak najlepiej potrafiły. Niestety, jednego nie umiały mi przekazać. Matematyki. Mimo, że zawsze byłam wzorową uczennicą, nagle przestałam rozumieć nowe zadania, które akurat – ku mojemu nieszczęściu – wprowadzono.  Nie miałam korepetytora (kiedyś korepetycje nie były tak popularne) i czułam, że zaczynam tonąć w gąszczu nowych informacji i zadań. Kiedy wróciłam do szkoły był już koniec roku szkolnego i wkrótce po wakacjach zaczęłam szóstą klasę. Nadal świetnie się uczyłam. Tylko na matematyce czułam, że inni wiedzą rzeczy, których ja nijak nie pojmuję i …nie znam. Wydawało mi się, że dysponują jakąś tajemną wiedzą niczym Harry Potter. Nie wiedziałam, że sześć tygodni bez uczestnictwa w lekcjach aż tak obniży mój poziom matematyki. Wkrótce dostałam dwóję i wtedy rodzice wysłali mnie na korepetycje. Było trochę lepiej i poprawiłam oceny, jednak nadal nie rozumiałam matematyki.  Mimo to udało mi się dostać do liceum. I WTEDY stało się TO!

Dostałam najgorszą i najbardziej surową matematyczkę w szkole. Bali się jej wszyscy, a ja najbardziej. Próbowałam zrozumieć istotę matematyki, ale strach jeszcze bardziej paraliżował mi mózg i zamykał myślenie. Zdarzało się, że uciekałam ze szkoły, żeby tylko uniknąć matematyki i związanego z nią stresu. Jedynka wpadała za jedynką i wkrótce dowiedziałam się, że wraz z siedmioma innymi dziewczynami, jesteśmy zagrożone pozostaniem na drugi rok! Bałam się bardzo. Byłam jednak ambitna i wymyśliłam, że może uda mi się zmienić profil na humanistyczny, gdzie matematyka jest łatwiejsza i naucza jej kto inny. Dyrekcja zgodziła się pod warunkiem, że w wakacje opanuję łacinę, której nigdy się nie uczyłam, a miałam DO NADROBIENIA CAŁY ROK!

Przecudowna pani od łaciny poświęciła mi wtedy sporo czasu. W KILKA TYGODNI nauczyłam się łaciny i kiedy zaczęłam drugą klasę na nowym profilu, byłam z niej jedną z najlepszych. Co więcej, matematyka u pana, który lubił nam ją tłumaczyć przestała być dla mnie czarną magią. Z jedynek podciągnęłam się na czwórkę! Ukończyłam liceum i dostałam się na wymarzone studia, bez matematyki Pojawiła się tam za to socjologia i szeroko pojęte nauki o społeczeństwie i świecie, które tak mnie ciekawiły, że byłam z ich najlepsza na roku. Potem skończyłam jeszcze dwa kierunki i kilka dodatkowych szkoleń i kursów.

Mało brakowało, a mogłam kończyć edukację na poziomie szkoły podstawowej z powodu matematyki! Potrzeba było tylko ZAANGAŻOWANIA mojej mamy, nauczycieli (a szczególnie pani od łaciny) oraz – przede wszystkim  – mojego.

Nie piszę, żeby się chwalić albo żebyś się litował/a nad moim niedanym początkiem edukacji. Chcę Cię przekonać, że niezależnie od zdolności Twojego dziecka lub Twoich i sytuacji w jakiej się znalazłeś/aś, mogę Tobie pomóc, bo sama przeszłam przez szkolny Armagedon. Dlatego – mimo, że jednym z kierunków, które ukończyłam jest pedagogika – nie lubię, gdy nazywa się mnie nauczycielem.

Jestem trenerką szybkiego czytania i technik uczenia się i już się nie mogę doczekać, aż poznam Ciebie!